<dygresja>
Z raperem Medium pierwszy
raz zetknąłem
się
parę
lat temu przy okazji akcji „młode wilki”, która
na ogół
pokazuje jak wielu chujowych raperów jest w Polsce oraz jak wielkie
zapotrzebowanie na nich mamy. My słuchacze
hip-hopu. Popkiller uparcie twierdzi, że wybiera „młodych” artystów z potencjałem.
No właśnie.
Z potencjałem
do czego? Do nagrania płyty?
Oczywiście,
że nie
czytam Popkillera, ale z tego co się orientuję to jego działanie opiera się
przede wszystkim na równomiernym lizaniu dupy wszystkim raperom, którzy jak
wiadomo, po latach nieobecności w mediach, są na
to lizanie podatni.
Jeżeli spojrzymy na wszystkich członków
pierwszej (i nie tylko) edycji to płyty nagrali w sumie wszyscy a szeroko rozumiany
sukces na polskiej scenie fonograficznej osiągnął
tylko KęKę i...
Bisz, który to po nagraniu płyty (szóstej z kolei) w 2012 roku, zaraz po całej
akcji, przekonał do
siebie prawie wszystkich słuchaczy polskiego rapu. Udowodnił
tym samym, że
wartości
takie jak miłoaść, szczerość,
wiara, nadzieja, Bóg czy samodoskonalenie podane w odpowiednie aranżacje
hip hopowe, mogą się
sprzedać
oraz mam nadzieję,
potrafią
wyedukować młodych
ludzi. Potwierdza to również nowe B.O.K. Ile w tym zasługi
Popkillera? Całkiem
sporo bo Biszowi, który był już po legalnym debiucie, brakowało
tylko fejmu i słuchaczy,
które
to lecący
na amerykańskich patentach (tak bardzo uwielbianych przez Polaków) dostarczył
Ematei i ekipa, ale to tylko wyjątek potwierdzający
regułę.
</dygresja>
Zanim pojawiła
się płyta
przejrzałem
vloga Tau (tego się
nie da opisać -
to trzeba zobaczyć)
oraz przesłuchałem „Graala”,
który jest piątą z
kolei płytą
artysty. Za samą płytę da
się go
lubić, głównie ze względu
na warstwę
muzyczną.
Niby nic specjalnego, ale słychać, że technicznie płyta
jest wykonana fajnie. Jeżeli chodzi o umiejętności
rapowe to też na
plus, mimo że słychać
inspiracje kielecką
sceną. Sęk w
tym, że
(jak podkreśla
sam autor) jego płyt
powinno się słuchać
dla treści.
No i zaczynają się
schody. Na „Remedium”
jest tylko jeden temat – jak żyć żeby Bóg się nie pogniewał. Bóg jest (autor zdaje się mówić „jeżeli
wątpisz
to w ogóle
nie słuchaj
tej płyty”), patrzy na ciebie, kocha ciebie a Tau jest na to chodzącym
dowodem. Tak więc Piotr (!) ma się za
pierwszego apostoła-neofitę polskiego rapu i
ja jestem w stanie zaakceptować go w tej roli, do pewnego stopnia. W końcu na
poprzedniej płycie nie było ani zbyt neutralnie ani zbyt ortodoksyjnie
nacechowanej Religią/Bogiem/Biblią liryki…
Katolik ze mnie żaden,
nie chodziłem
nawet na religię,
nie nazwałbym
siebie
natomiast ateistą,
dlatego ta płyta
pod wieloma względami
mnie obraża.
Okazuje się
bowiem, że
nie wiem jak mam żyć.
Ba, nie mam nawet duszy! Brakuje mi miłości w życiu, jestem zazdrosny, zawistny a u spowiedzi byłem
15 lat temu.
Nie wszystko stracone! Wystarczyło
pójść do
Empiku wydać
parę złotych
i mam lekarstwo na wszystkie swoje problemy. Eh. Jestem w połowie
płyty
i już
jest mi niedobrze. Pełne to
coś
nakazów i mini-katechizmów. Dociera do mnie, że
nie jest to muzyka dla mnie.
Olśniło
mnie! To naprawdę całkiem
proste: ta płyta
została stworzona dla dzieci -
jakoś
tak mało
przeklinania. XD. Spójrzcie na listę gości: Kali, Paluch, Zeus, Buka, Lecrae… To idole najmłodszego
pokolenia tej subkultury. Wiem, że powinienem przerwać słuchanie,
ale skoro już
wydałem
pieniądze…
Melodyjne refreny, bity
raczej z nowej ery – ogólnie nawet mi się podobają, ale nie przeboleję
takiego bezczelnego moralizatorstwa. Dorosły, świadomy
człowiek
nie wyciągnie
z tego materiału
nic poza ultrakatolickim spojrzeniem na świat jakiegoś tam rapera. Tau
nie pozostawia słuchaczowi żadnego wyboru, próbuje wbić do
głowy, że jest tylko jedna dobra
droga życia. Oczywiście
my, prości
ludzie, słabo
się
staramy - on też
kiedyś
tak miał,
ale pomoże w
swej dobroduszności.
Obserwując fanpage i
promocję albumu dochodzę do
wniosku, że Piotrek
chce żebym
nauczył się
tej płyty
na pamięć
tak na wszelki wypadek gdybym czasem miał
dylemat jak postąpić w życiu wystarczy zanucić któryś z
refrenów. Patent
się
sprawdzi w gimnazjum, mam nadzieję. Koniec końców lepiej posłuchać „Remedium” niż… Eeeee… Każdą inną płytę rapową. W takim wieku jaranie trawy i seks jest „be”,
a Jezus jest „ok”.
Wiadomo.
Kończmy to bo zaraz zacznę
kogoś
obrażać,
serio. Jest aż
tak źle.
1 Ricky na 5, oczywiście
bez papierosa. Muzycznie całkiem spoko jest melodyjnie i pozytywnie, super
wypadł
Zeus, którego
nie lubię,
nie słucham
i nie szanuję.
Technicznie rzecz biorąc
sam rap wypadł
nawet fajnie. Niestety, ogólne wrażenie jakie pozostawia płyta
tłumi
te drobiazgi. Zdecydowanie wybieram uduchowionego Medium niż oświeconego Tau.
Tobie i sobie tej płyty nie
polecam i nie pozdrawiam. Nie wątpię jednak, że znajdzie się kilkanaście tysięcy osób, w kraju o głęboko
zakorzenionych tradycjach katolickich, które zatęskni
za świeżo
podanym bożym
słowem.
Wcześniejsze
próby kato-rapowania w Polsce wypadały kiepsko technicznie, więc
odbiły
się
bez echa. Czas na zmiany! Tau był wychowany na blokach zna kulturę i umie
rapować. Dodatkowo posiada już spory fanbase, propsy od Ostrego, Popkillera i rapującego księdza
oraz własne wydawnictwo. Cóż zawsze to jakaś alternatywa…
„zdjęcie
z oficjalnego instagrama Tau”